Z wizytą w siatkarskim muzeum Volley Bajka

Na warszawskim Ursynowie jest pewne magiczne miejsce, w którym oddycha się siatkówką. W murach Centrum Sportu i Rekreacji mieści się muzeum ...

Na warszawskim Ursynowie jest pewne magiczne miejsce, w którym oddycha się siatkówką. W murach Centrum Sportu i Rekreacji mieści się muzeum Volley Bajka, gdzie na kilkudziesięciu metrach kwadratowych zgromadzono niemal całą historię nie tylko polskiej siatkówki. Na spacer po tym niezwykłym miejscu udajemy się dzisiaj razem z jego gospodarzem Grzegorzem Szewczykiem.


Nie takie były plany

Pan Grzegorz, przez przyjaciół nazywany po prostu "Bajeczką", sam kiedyś grał w siatkówkę. W 2017 roku sięgnął po złoty medal Mistrzostw Polski Oldboyów, a międzyczasie zdobył jeszcze 20 innych medali. Potem został trenerem. Siatkówkę obserwował także ze słupka sędziego, a obecnie sprawuje kontrolę nad poszczególnymi spotkaniami w PlusLidze, pełniąc rolę komisarza rozgrywek. Jak sam mówi, muzeum jest jego pasją i oczkiem w głowie, choć początkowo plany odnośnie tego miejsca były inne. Miała tu powstać enklawa siatkarska, gdzie miłośnicy tej dyscypliny spotykaliby się wieczorami, żeby snuć sportowe opowieści i miło spędzać czas. Jak się później okazało, nieustannie napływające nowe pamiątki szybko zmieniły charakter miejsca z planowanej na muzeum. - Oczywiście swoi przychodzą cały czas, spotykamy się, rozmawiamy, oglądamy mecze i wspominamy minione czasy. Tomek Wójtowicz zawsze pyta: "pamiętasz jak było?" Ktoś inny znów cieszy się, że jego koszulka wisi obok tej należącej do Stanisława Gościniaka. Niektórzy pytają: "a gdzie moja?" I kilka dni później ją przysyłają, bo każdy chce, żeby znalazło się tutaj coś, co należy do niego - przyznaje z satysfakcją Pan Grzegorz, po czym prowadzi mnie w stronę gablot, znajdujących się tuż przy wejściu do muzeum. To właśnie tutaj zaczyna się cała przygoda.






Najcenniejsza pamiątka

W promieniach słonecznych tańczy kurz, zza którego wyłania się jedna z pierwszych i jednocześnie najważniejszych pamiątek siatkarskiego muzeum. - Puchar za mistrzostwo świata. Pierwszy w historii mistrzostw, pochodzący z 1956 roku, który później stał się pucharem przechodnim. Gdy Polacy sięgnęli po mistrzowski tytuł w 1974 roku, pan Edward Skorek prezentował go dumnie na lotnisku w Polsce. Panowało szaleństwo w kraju, wszyscy cieszyliśmy się, że jesteśmy złotymi medalistami mistrzostw świata. Ale na kolejnych, jak to trofeum przechodnie, mieliśmy przekazać je dalej zwycięzcy. Nie udało się go jednak oddać, bo jeden z kolegów, który go woził ze sobą, zapomniał o tym. Później, będąc u niego w domu "skonfiskowałem" mu ten puchar. Od tego zaczęło się zbieranie, układanie i troska o pamiątki. Są tu prawie wszystkie medale w historii polskich reprezentacji, oprócz dwóch - z Igrzysk Olimpijskich z Meksyku i z Tokio. Dawne medale i puchary, takie jak ten z '74 roku lub za wicemistrzostwo świata czy mistrzostwo Europy, które tu oglądamy, są bezcenne i nie można ich odtworzyć ani zobaczyć w żadnym innym miejscu - opowiada z błyskiem w oku Pan Grzegorz.





Idąc kilka kroków w dalej, zaczepiam dłonią o te nowsze medale, które wiszą w przy oknie muzeum. Gdy pytam, który z nich jest najpiękniejszy, mój rozmówca wyróżnia całą serię z 2000 roku, wyprodukowaną przez Mennicę, która trafiła do triumfatorów wszystkich grup wiekowych ówczesnego sezonu począwszy od młodzików i młodziczek, a na seniorach i seniorkach skończywszy. - Osobiście uważam, że medal powinien być zawsze piękny, ponieważ 90% zawodników i zawodniczek zdobędzie go raz, może dwa razy w życiu. I to jest dla niego pamiątka na całe życie, bo później może jeszcze grać w siatkówkę, ale może też nie grać. Jak dostanie prawdziwy medal, to sobie go powiesi w ramce w domu i za 40 lat będzie wspominał dzień, w którym go zdobył. To jest potężna frajda dla tych ludzi, kapitalna pamiątka. Tego nie powinniśmy nikomu zabierać, a wręcz pomagać, żeby te historie były jak najmocniej uwiecznione - kwituje gospodarz. Ja natomiast podnoszę wzrok i widzę znajome barwy.



Gwardia Wrocław w muzeum siatkówki

Na samym środku sufitu Volley Bajki wisi koszulka Gwardii Wrocław, której bardzo mocno kibicuję i która w kolejnym sezonie wraca do I ligi. Pan Grzegorz wyjaśnia: - To jest koszulka Irka Kłosa, z którym znamy się już 40 lat i graliśmy zarówno przeciwko sobie, jak i w jednej drużynie. Kibice znajdą tutaj też piękny puchar, który jeździ teraz z nami na wystawy. Gwardia trzykrotnie wygrała turniej organizowany w Paryżu i dostała ten puchar na własność. Obecnie my jeździmy po Polsce i się nim chwalimy, a przy okazji przypominamy sukcesy wrocławskiej drużyny. 






Hubert Wagner, Andrzej Niemczyk i Vital Heynen

Spacerując między zbiorami muzeum, nie sposób nie dostrzec tu również obecności wielkich trenerów, którzy zapisali się na kartach historii złotymi literami. Promienie słoneczne padają na gablotę z wiktorami trenera Andrzej Niemczyka, który dwa tygodnie przed swoją śmiercią oddał całą swoją spuściznę Volley Bajce. Z kolei na samym środku pomieszczenia znajduje się dres Huberta Wagnera z czasów, gdy grał jeszcze w Skrze Warszawa. - Jeśli chodzi o pamiątkowe dresy, to mamy jeszcze jeden wyjątkowy Mirka Rybaczewskiego z Montrealu. To był pierwszy dres Adidasa w historii polskiej siatkówki, ale jak większość z tych zawodników twierdzi, był najwygodniejszy i najbardziej przydatny - podsumowuje mój przewodnik. Ja natomiast z ciekawością spoglądam na koszulkę Vitala Heynena, którą muzeum również może się pochwalić. - Gdy Vital był trenerem w Bydgoszczy, to przyjechał tu jednego razu z drużyną, żeby zobaczyć zbiory. Zauważył wtedy, że nie ma tu jego koszulki i tydzień później wysłał nam jedną z czasów, kiedy był kapitanem w reprezentacji Belgii. Bardzo miła rzecz. Teraz przy wyborze na trenera również napisał i przesłał piękną dedykację dla Bajki. To jest facet z pasją. Człowiek, który dałby się zabić za siatkówkę, który o nią walczy, kocha ją i cały czas się jej uczy. 





 Jaka przyszłość czeka Volley Bajkę?

Chociaż nie da się zaprzeczyć, że miejsce, w którym się znajdujemy jest magiczne, to ciężko ukryć, że ursynowska baza może niedługo nie pomieścić wszystkich pamiątek. A tych ciągle przybywa. - Staramy się o większe miejsce. Miasto powinno dostrzec, że ma u siebie perełkę nie na skalę ursynowską, warszawską, mazowiecką, polską czy nawet europejską, ale na skalę światową! Dostaliśmy przepiękny medal z Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej za najpiękniejsze muzeum siatkarskie. Takie najciekawsze, gdzie jest najwięcej serca. Tu nie ma wystawionych i opisanych po kolei statuetek, tylko taki misz-masz siatkarski, gdzie pokazujemy, że siatkówka ma historię, kulturę i pamięć, ale i też wariackie, śmieszne, po prostu dobre dni - podsumowuje Pan Grzegorz. Ja natomiast zauważam, że dopóki kibice nie mogą odwiedzać regularnie wystaw tu na miejscu w Warszawie, to nie znaczy, że zbiory są dla nich całkowicie niedostępne. Przecież Volley Bajka wychodzi do ludzi niemal na wszystkich ważniejszych turniejach ligowych i reprezentacyjnych w Polsce. Mój rozmówca przytakuje: - Zgadza się. W najbliższym czasie chcemy organizować kolejne wystawy na turniejach międzynarodowych w Polsce. Obchodzimy przecież 90-lecie polskiej siatkówki. To jest taka historia! Natomiast ogromne zainteresowanie, jakim za każdym razem wśród kibiców cieszą się te wystawy, świadczy o tym, że potrzebna jest nam wszystkim taka Volley Bajka. 







Wychodząc oczarowana muzeum po kilkugodzinnym spacerze, trudno jest mi się z tym nie zgodzić. 


Może zajrzysz też tu

5 komentarze

  1. Taka inicjatywa zdecydowanie zasługuje na godną przestrzeń! Ciekawa jestem czy uda się Muzeum znaleźć nowe miejsce :)
    Te rzeczy są katalogowane? Mają opisy?
    Nie każdy fan zna historię siatkówki :)
    A poza tym, każdy eksponat to historia osoby, czy drużyny z którą jest związany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są podejmowane próby skatalogowania wszystkich zbiorów, ale - jak zaznaczył mój rozmówca - ze względu na ilość zbiorów, to może potrwać :) Takie muzeum, do którego eksponaty "same" napływają, na bieżąco, to skarb, nie tylko dla miłośników siatkówki, ale w ogóle dla naszego kraju! Trzymamy kciuki, żeby warszawiacy się ogarnęli i zrobili dobry użytek z tego, co mają ukryte póki co na Ursynowie ;) :)

      Usuń
  2. 24 year old Community Outreach Specialist Shane Marlor, hailing from Keswick enjoys watching movies like Destiny in Space and Ice skating. Took a trip to Monarch Butterfly Biosphere Reserve and drives a Ferrari 275 GTB Long ose Alloy. sprawdz innych uzytkownikow

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymacie namiary - https://krakowkursy.pl/
    Jak to widzicie? Takie szkolenia są sensowne, mogą dać coś konkretnego?
    Jak to wygląda z Waszego doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń

Flickr Images