RIO: od fazy grupowej do ćwierćfinałów

Życie kibica podczas igrzysk olimpijskich ulega wielkiej zmianie. Na początku powoli przyzwyczaja się on do częstotliwości rozgrywania mecz...

Życie kibica podczas igrzysk olimpijskich ulega wielkiej zmianie. Na początku powoli przyzwyczaja się on do częstotliwości rozgrywania meczów i do tego, że niemal każdy z nich ma kluczowe znaczenie. W miarę upływu czasu, ów kibic wygłodniały po czteroletnim oczekiwaniu, żyje od meczu do meczu, żywiąc się głównie emocjami i tak trwa w tym sportowym transie i chce ciągle więcej i więcej. Obecnie jesteśmy już po zakończeniu fazy grupowej i przed rozpoczęciem ćwierćfinałów – to jest ten moment, kiedy temperatura na halach będzie coraz gorętsza, a emocji, wedle życzeń, będzie znacznie więcej. Zanim jednak wsiąkniemy na dobre, przyjrzyjmy się drodze naszych siatkarzy do ćwierćfinałów.


Na początku była niepewność
Okres od zakończenia ligi światowej do rozpoczęcia igrzysk był zarówno dla dziennikarzy, jak i dla kibiców wielką niewiadomą. Z jednej strony, sztab szkoleniowy uprzedzał nas, że tegoroczna LŚ może nie należeć do udanych, a to ze względu na przygotowywania do najważniejszego turnieju tego sezonu. Z drugiej jednak strony, inne zespoły, które zagrały w Krakowie i teraz występują również w Rio, prezentowały się podczas Final Six nieco lepiej niż Polska. Stąd właśnie rodziły się pytania: "gdzie są zalążki dobrej formy szykowanej na IO" i "czy zdążą z formą na czas"? Na szczęście, pierwszy mecz rozwiał wszelkie obawy i potwierdził koncepcję Stephane'a Antigi na budowanie drużyny. Początek meczu z Egiptem być może nie był jeszcze majstersztykiem w wykonaniu naszych zawodników, ale już dało się dostrzec pewność siebie w ich grze, a na ich twarzach widoczna była koncentracja. W pierwszej, inauguracyjnej partii cieszyliśmy się z efektownych akcji – w tym bloków i obron. O wynik mogliśmy być spokojni. W drugim secie, preludium do tego co działo się w kolejnych meczach, pokazał nasz niezastąpiony libero Paweł Zatorski, który wyciągał z parkietu „niemożliwe” piłki. Mimo początkowych problemów z zagrywką, w dalszej części spotkania udało nam się ten element gry poprawić – przyczynił się do tego głównie Mateusz Bieniek. Drugą partię zakończyliśmy zwycięstwem. Trzeci set to już zupełna dominacja biało-czerwonych, bo inaczej nie można nazwać prowadzenia 10:1. Na boisku bardzo dobrze spisywali się Michał Kubiak i Bartosz Kurek, a poza tym, gra całego zespołu mogła cieszyć. Wynik 3:0 w pierwszym meczu IO nie był dla nikogo niespodzianką.

Kto nie wygrywa 3:0, ten... wygrywa 3:2!
Spotkanie z Iranem było chyba jak dotąd najbardziej nerwowe spośród wszystkich rozegranych. W pierwszych dwóch setach na dobrym poziomie funkcjonowała u nas zagrywka (m.in. w wykonaniu Karola Kłosa i Grzegorza Łomacza). Co jakiś czas pojawiały się również efektowne akcje na środku siatki; swoje trzy grosze dołożył Bartosz Kurek, i tak – po ciężkiej walce i ogromnym wysiłku – prowadziliśmy w meczu 2:0. W trzecim secie nieco opadliśmy z sił. Zaczęliśmy popełniać niepotrzebne błędy, natomiast Irańczycy dużo częściej stawiali skuteczny blok. Mimo kilku niezłych akcji w wykonaniu Mateusza Bieńka i ataków duetu Kurek-Kubiak, tym razem nie udało się postawić kropki nad i w tym meczu. Czwarty set wyglądał bardzo podobnie, natomiast tie break to była istna gra nerwów i błędów. Emocji zarówno na boisku jak i przed telewizorami nie brakowało, ale na szczęście to nasi reprezentanci okazali się bardziej wytrzymali na presję i pokonali Iran 3:2. Za to mecz Polska – Argentyna to było mistrzostwo świata! W pierwszych dwóch setach należałoby wyróżnić grę... wszystkich naszych zawodników, bez wyjątku. Mi osobiście szczęka opadła z zachwytu i ten stan utrzymał się do początku trzeciego seta, kiedy to już skupiłam się na utrzymaniu oddechu i ciśnienia w granicach bezpiecznych dla zdrowia i życia. Spotkanie trwało dokładnie 85 minut i w tym czasie zdobyliśmy 87 punktów, w tym 49 w ataku (tyle samo co nasi przeciwnicy), 10 blokiem (Argentyna – 2), 5 z zagrywki (1) i 23 po błędach przeciwników (tyle samo, ile oni po naszych). Statystyki nieco popsuł nam prawdopodobnie trzeci set, ale mimo wszystko, mecz można jak do tej pory uznać za najbardziej udany w wykonaniu naszej reprezentacji.


Pierwsza przegrana i przewidywalna końcówka fazy grupowej
Mecz z Rosją można porównać w pewnym stopniu do rosyjskiej ruletki, dlatego, że przed rozpoczęciem każdego seta tak naprawdę nie wiadomo było czego się spodziewać po grze obu drużyn. W setach parzystych graliśmy skutecznie blokiem, kończyliśmy kontry, byliśmy skuteczni w obronie. Natomiast sety nieparzyste to czas przestoju, dekoncentracji i chyba też braku sił. Bardzo zacnym wynikiem punktowym mógł po tym meczu pochwalić się Bartek Kurek, który zdobył w całym spotkaniu 36 punktów, co jest drugim najlepszym wynikiem w historii igrzysk olimpijskich. Sam Bartek skwitował to słowami: „no i co z tego? Liczy się, to że nie wygraliśmy” i te słowa chyba najlepiej oddają prawdziwego ducha naszego zespołu, dla którego liczy się wspólny wynik, nie pojedyncze statystyki. Wynik pojedynku z reprezentacją Kuby był raczej łatwy do przewidzenia. Chociaż, trzeba przyznać, że mimo znacznej przewagi w zasadzie w każdym elemencie gry naszych zawodników, trzeba przyznać, że Kubańczykom również udało się przeprowadzić kilka naprawdę dobrych akcji. Nie wystarczyło to jednak na Polskę i łatwo wygraliśmy ten mecz 3:0. Tym samym zakończyliśmy fazę grupową na drugim miejscu, tuż za Argentyną.

Obserwacje i niespodzianki
Turniej olimpijski rządzi się swoimi prawami. Tutaj nierzadko faworytom zdarza się wpadka, natomiast zespoły na co dzień niedocenianie, potrafią wszystkich mile zaskoczyć. Myślę, że za jedną z takich niespodzianek można uznać świetną grę Argentyny - która przegrała tylko jeden mecz z naszą reprezentacją - i zapewniła sobie awans do ćwierćfinałów z pierwszego miejsca w tabeli. Natomiast sytuacja w grupie A, to już w ogóle ciekawa historia. Tutaj niespodziewanie noga powinęła się reprezentacji USA i Brazylii, nie zawsze w najwyższej dyspozycji była również Francja. Dlatego, tak naprawdę do samego końca nie wiadomo, kto awansuje do ćwierćfinałów i z którego miejsca. Na pewno z dobrej strony pokazali się Włosi, którzy są w mojej opinii jednym z kandydatów do złotego medalu. Z obserwacji pozasportowych, mam wrażenie, że rezygnacja z przerw technicznych (w celu skrócenia czasu trwania meczów), paradoksalnie wyszła - przynajmniej naszym siatkarzom - na dobre. Ta przerwa często wpływała negatywnie na utrzymanie koncentracji w grze, i to w chwilach, kiedy dobrze nam szło, więc myślę, że jest to zmiana wyjątkowo pozytywna (w końcu są jeszcze przerwy na żądanie i system challenge). Na koniec chciałam jeszcze wspomnieć o aplikacji Rio 2016, która jest dostępna dla systemu Android. Dzięki niej możecie śledzić na bieżąco terminarz, wyniki i statystyki swoich ulubionych drużyn oraz poszczególnych sportowców. Na początku byłam nieco sceptycznie do niej nastawiona, ale teraz myślę, że spełnia ona swoją rolę :).


Teraz dopiero się zacznie
Emocji do tej pory było całkiem sporo. Świadczy o tym choćby fakt, że jeden z kibiców bardzo zdenerwował się podczas meczu z Iranem i... wyrzucił telewizor przez okno. Wszystkim, którym taka myśl również przeszła przez głowę, gdy oglądali mecze fazy grupowej, polecam usiąść w dużej odległości od swoich odbiorników (pamiętajcie, że złote lornetki czy srebrne lupy są zawsze w dobrym guście!) ;). A to dlatego, że teraz to dopiero będzie się działo. Jak wiadomo, w ćwierćfinałach nie ma słabych drużyn, a każdy kolejny mecz jest meczem o przetrwanie, więc możemy sobie wyobrazić, co będzie się działo na boisku w Rio. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak zaciskać kciuki, zdzierać gardła, śpiewać, skakać, kibicować - jednym słowem robić wszystko, żeby po pierwsze przetrwać gwałtowne skoki ciśnienia, ale przede wszystkim wspierać naszych zawodników, tak jak tylko potrafimy. Nawet jeśli jest to kibicowanie na odległość, to wierzcie mi, chłopaki na pewno czują to wsparcie i dużo łatwiej wychodzi im się na parkiet ze świadomością, że cały naród stoi za nimi murem :). Jednego możemy być pewni: nieważne, kogo wylosujemy jako przeciwnika w dalszej fazie turnieju - z każdym podejmiemy walkę; z której, mam nadzieję, wyjdziemy zwycięsko.




Może zajrzysz też tu

0 komentarze

Flickr Images