Ligi Światowej rejs do Łodzi

Po zeszłotygodniowej wizycie w Kaliningradzie, Liga Światowa z naszymi – i nie tylko – siatkarzami na pokładzie, podryfowała do miasta Łodz...

Po zeszłotygodniowej wizycie w Kaliningradzie, Liga Światowa z naszymi – i nie tylko – siatkarzami na pokładzie, podryfowała do miasta Łodzi. Oprócz reprezentacji Polski, w porcie zameldowała się także drużyna Argentyny, Rosji i Francji. Jak wiadomo, wszystkie te zespoły będą walczyć w tegorocznych igrzyskach olimpijskich, a z Argentyną i Rosją zmierzymy się  już w pierwszej fazie rozgrywek. Dlatego, z jednej strony uczestnicy meczów w Łodzi traktowali je jako etap przygotowań do Rio, ale z drugiej zdawali sobie sprawę, że pewność siebie i przewaga psychologiczna zdobyta teraz, może okazać się kluczowa w sierpniu. Wniosek jest jeden: w Łodzi mocno chybotało i musiało się dziać!


Historia imprez siatkarskich w Łodzi
Tegoroczne mecze Ligi Światowej to oczywiście nie pierwsza i niejedyna impreza siatkarska, która miała miejsce w łódzkiej Atlas Arenie. Do tych, które z pewnością zapadły wszystkim w pamięci, należą pojedynki choćby z Rosją i Brazylią podczas MŚ 2014, stanowiące preludium do tego, co działo się później w finale. Nieobce łódzkim kibicom są także rozgrywki Ligi Mistrzów, oraz Mistrzostwa Europy siatkarek, szczególnie, że Panie zdobyły tam w 2009 roku brązowy medal. Natomiast jeśli chodzi o rozgrywki Ligi Światowej, to pojawiała się ona w Łodzi już 14 razy i na pewno zawita tutaj jeszcze w roku 2017 i 2018. Ponadto, w 2017 roku, to właśnie w Atlas Arenie mają wydarzyć się najważniejsze mecze Mistrzostw Europy mężczyzn. Trudno więc dziwić się tym, którzy to właśnie halę w Łodzi nazywają mianem mekką polskiej siatkówki - chociaż jak wiemy w tym względzie konkurencję dla Atlas Areny stanowią Tauron Arena w Krakowie oraz katowicki Spodek (dla mnie to właśnie ten ostatni jest w Polsce świątynią siatkówki, ale to pewnie ze względu na prywatne wspomnienia związane z tym miejscem). Jak widać w Łodzi wiele dziać się będzie, ale dzisiaj Volley Traveller koncentruje się bieżących wydarzeniach w Lidze Światowej, więc teraz czas na...   

Mecz Polska – Argentyna 3:1 (26:24, 31:29, 36:38, 25:22)
Już przed pojedynkiem mogliśmy usłyszeć z ust trenera Stephane'a Antigi, że owszem, tegoroczne LŚ zespół traktuje jako etap przygotowań do igrzysk, ale ci zawodnicy, którzy pojawią się na boisku na pewno dadzą z siebie 100% i będą walczyć do ostatniej piłki. Tak rzeczywiście było, co idealne obrazuje wynik – szczególni ten w drugim i trzecim secie. W pierwszej partii wynik był wyrównany do samego końca. Na boisku dzielnie walczyła młodzież, np. Bartosz Bednorz, wspierany przez tych bardziej doświadczonych, jak Bartek Kurek czy Karol Kłos. Swoje trzy grosze do zwycięstwa dołożył także wciąż wracający po kontuzji Piotrek Nowakowski. Błędy po obu stronach siatki przeplatały się z efektownymi i efektywnymi akcjami, a w końcówce atakiem na potrójnym bloku zabłysnął Dawid Konarski. Po chwili Argentyńczycy zaatakowali w aut i tak zakończyła się pierwsza partia. 


Początek drugiego seta to wyraźna dominacja gości. Po skutecznym bloku na Bartku Kurku, podczas drugiej przerwy technicznej prowadzili już 8:4. Na szczęście chwilę później zacząć poprawnie funkcjonować nasz blok. Kilka udanych ataków i szybko odrobiliśmy straty punktowe. Kiedy w końcówce wydawało się, że to jednak Argentyna będzie triumfować, z bardzo dobrej strony pokazał się młody gniewny Artur Szalpuk, który zablokował przeciwnika jedną ręką! Dalej gra toczyła się na przewagi, ale ostatecznie to my skutecznie blokowaliśmy i wygrywaliśmy tę partię. Odwrotna sytuacja miała miejsce w trzecim secie, kiedy to w końcówce na siatce szalał Pablo Crer, a swoje znaczenie w zespole podkreślił także Sebastián Solé. Na zagrywce świetnie radził sobie Bruno Lima. Argentyńczycy triumfowali w tej partii po skutecznym bloku na Bartoszu Kurku. W czwartym secie to my jednak dominowaliśmy. Marcin Możdżonek zameldował się na zagrywce i pierwszą przerwę techniczną schodziliśmy z 5-punktowym prowadzeniem. Podczas drugiej to goście byli górą po błędzie w zagrywce Bartka Bednorza. Na szczęście nie daliśmy im odskoczyć na większą ilość punktów i w końcówce to znów my prowadziliśmy i triumfowaliśmy. W dobrych nastrojach położyliśmy się spać i szykowaliśmy się na pojedynek z Rosją. 

Polska – Rosja 1:3 (17:25, 20:25, 25:20, 15:25)
Początek meczu był bardzo wyrównany. Chociaż po obu stronach siatki pojawiały się błędy w zagrywce, to u nas świetnie w ataku radził sobie Bartosz Kurek. Przy stanie 11:10 to my górowaliśmy nad Rosjanami i wiele wskazywało na to, że mamy duże szanse, żeby zwyciężyć w tej partii. Mimo kilku udanych bloków, w tym również w wykonaniu Artura Szalpuka, to jednak Rosjanie grający w zdecydowanie silniejszym składzie, położyli nas na łopatki w tym secie, wygrywając go 25:17. Po naszej stronie słabo funkcjonowała współpraca na linii blok-obrona. Brakowało też pomysłu na grę przeciwnika. Na początku drugiej partii znów nie mogliśmy odnaleźć się na boisku. Oczywiście, były takie akcje, w których prezentowaliśmy się całkiem zacnie, ale wciąż nie potrafiliśmy wyjść na prowadzenie, a wręcz pozostawaliśmy 2 oczka w tyle za gośćmi. Nadzieja na zmianę sytuacji pojawia się przy stanie 19:20, kiedy punkt po flocie Artura Szalpuka wpadł na nasze konto i już tylko jednego brakowało, aby wyrównać wynik i walczyć o zwycięstwo. Niestety i tym razem się nie udało. Za to w trzecim secie to my wystartowaliśmy z przewagą! Na boisku wyraźnie swoją obecność zaznaczył Artur Szalpuk, a kroku dotrzymywał mu również młodziutki, ale nieco bardziej doświadczony Mateusz Bieniek, który zdobywał punkty atakując ze środka. W dalszej części partii, sprytną kiwką popisał się Bartek Kurek i prowadziliśmy już 19:17. 24-ty punkt zdobył dla nas w ataku po bloku Bartosz Bednorz, a chwilę później mylili się Rosjanie i tym razem to my cieszyliśmy się z wygranej partii. Czwarty i ostatni set to znów dominacja Rosjan. Swoją i tak dużą przewagę w końcówce, powiększyli jeszcze za sprawą zagrywki Volkova. Mocne ataki i skuteczne bloki przechyliły szalę zwycięstwa na stronę przeciwników. Niestety, słabszą dyspozycję prezentował po naszej stronie Rafał Buszek. Przegraliśmy seta 15:25, a cały mecz 1:3.


Polska – Francja 0:3 (28:30, 20:25, 29:31)
Ostatni dzień turnieju i ostatni przeciwnik - Francja, z którą gra nam się zazwyczaj dość ciężko. Ten mecz jednak ciężko porównywać do pojedynków z Japonii czy Berlina, bo obu drużynom albo nie do końca zależało, albo po prostu zawodnicy byli zmęczeni ciężkim treningiem i nie mieli siły dać z siebie na boisku tyle, ile by chcieli. Chociaż wynik wskazuje na to, że siatkarze gryźli parkiet i robili wszystko, żeby wydrzeć przeciwnikowi zwycięstwo, to osoba oglądająca mecz z boku mogła mieć wrażenie, że ostateczny wynik każdego syta był raczej dziełem przypadku bądź zależał od dyspozycji chwili. Niemniej jednak, efektowne akcje na swoim koncie miał Bartek Kurek, i co wszystkich powinno cieszyć, wciąż zdobywający doświadczenie i umiejętności, Bartosz Bednorz. Na środku z dobrej strony pokazał się Piotrek Nowakowski, co również dobrze rokuje na przyszłość dla naszej drużyny. Najbardziej realne szanse na wygraną mieliśmy prawdopodobnie w trzecim secie, kiedy więcej nam wychodziło i widać było w zespole większą motywację i sporą dawkę energii. Na końcu to jednak Francuzi postawili kropkę nad "i" i mecz zakończył się może nie szybkim, ale zawsze w  ogólnym rozrachunku krótkim wynikiem 3:0.

Odcumowujemy statek i dryfujemy dalej
Tak oto dobiegł końca długo wyczekiwany przez naszych kibiców turniej LŚ w Łodzi. Wyniki niekoniecznie muszą zadowalać. Frekwencja na trybunach też, ale to już punkt do przemyślenia, dla tych, którzy ustalają ceny biletów. Niemniej jednak, jest kilka plusów dotyczących zarówno tego weekendu, jak i całej tegorocznej Ligi Światowej. Po pierwsze, młodzi zawodnicy grają coraz więcej i coraz pewniej. Po drugie, ci bardziej zmęczeni mogą się zregenerować i spokojnie trenować przed igrzyskami. Po trzecie, wygraliśmy z Argentyną, mieliśmy kilka dobrych momentów w grze z Rosją, oraz przebłyski z Francją. No i w końcu, weźmy też pod uwagę fakt, że dla reprezentacji Polski teraz jest czas na wzięcie bardzo głębokiego oddechu, żeby nabrać wiatru w żagle i popłynąć dalej z pełnią sił i umiejętności do Rio (pamiętajmy, że nie musimy kwalifikować się w tym roku do finału LŚ, stąd nie spinajmy się i nie panikujmy). Teraz natomiast spokojnie dryfujemy do Francji, gdzie za tydzień zmierzymy się z zespołem gospodarzy, jak również z Brazylią oraz Belgią. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko życzyć naszej kadrze spokojnego rejsu i samych wygranych bitew! 




Może zajrzysz też tu

0 komentarze

Flickr Images