Z Tokio do (R)IO

W jakim miejscu najlepiej planuje się podróż do Brazylii? Nasi siatkarze znają odpowiedź na to pytanie. Chodzi oczywiście o japońskie Tokio...

W jakim miejscu najlepiej planuje się podróż do Brazylii? Nasi siatkarze znają odpowiedź na to pytanie. Chodzi oczywiście o japońskie Tokio, gdzie w miniony czwartek, w końcu – po 21 bataliach – udało nam się wywalczyć bilety na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro! Z jednej strony można by rzec, że wróciliśmy z dalekiej podróży i w końcu znajdujemy się tam, gdzie już od dawna znajdować się powinniśmy – w gronie drużyn, które wystąpią w Brazylii. Z drugiej strony – daleka podróż wciąż jeszcze przed nami, ale wszyscy wierzymy, że skończy się ona na najwyższym stopniu podium.

Ogólnie naszą przygodę w Japonii można podzielić na dwie części: przed awansem do Rio i po zdobytym awansie. W obu tych częściach mieliśmy momenty zarówno świetnej gry, jak i przestojów, ale klimat na boisku zmienił się diametralnie. 


Przed awansem do Rio
Na pierwszy ogień Japonia. Wiadomo, z gospodarzem na jego terenie nigdy nie gra się łatwo, więc wychodzimy na boisko w najsilniejszym składzie i z wyrazem gotowości do walki na twarzy. Pierwsze piłki po przerwie w grze też nie należą do najłatwiejszych. Początek meczu jest bardzo wyrównany. Druga połowa jest grana już znacznie bardziej pod nasze dyktando, a na przerwę techniczną w tej części seta schodzimy z pięciopunktowym prowadzeniem. Seta kończy atakiem po bloku Dawid Konarski. Znakomicie funkcjonuje nasz blok (5 punktów zdobytych w tym elemencie). Po drugim secie ilość punktów zdobytych właśnie blokiem wzrasta do 10ciu. Trzeciego seta atakiem z lewego skrzydła zamyka Bartosz Kurek i tak możemy cieszyć się ze zwycięstwa 3:0 (25:22, 25:16, 25:23). Najlepiej punktującym zawodnikiem w naszym zespole jest, uwaga uwaga: Marcin Możdżonek, który zdobywa w całym meczu aż 13 punktów.

Dzień później stajemy do walki z reprezentacją Chin. Wszyscy spodziewają się trudnego meczu i w istocie taki właśnie on jest. Pierwszy set bardzo wyrównany, walka trwa do samego końca, ale Karol Kłos myli się w ataku i ostatecznie to przeciwnicy schodzą z boiska z jednym wygranym setem. W drugiej partii niestety wciąż dużo lepiej radzą sobie zawodnicy z Chin, którzy na pierwszą przerwę techniczną schodzą z trzypunktową przewagą. Sytuacja jest zupełnie inna podczas drugiej przerwy, kiedy po udanej kiwce Michała Kubiaka, prowadzimy dwoma punktami. W tym secie przeżywamy istną huśtawkę nastrojów, ponieważ w jego końcowej fazie to Chiny mają 4 piłki setowe i to znowu oni triumfują na parkiecie. 


Później dzieje się to samo, co w meczu z Francją. Polscy siatkarze przenoszą nas wszystkich z piekła do nieba i fundują nam kolejne trzy emocjonujące partie w tym meczu. Trzecią rozpoczynamy od w miarę bezpiecznego prowadzenia, które do końca seta już tylko powiększamy. Każdy z naszych zawodników włącza się do gry z pozytywnym skutkiem – widać zmiany na lepsze w atakach Bartka Kurka, Michała Kubiaka i Karola Kłosa – cała drużyna jest bardziej zaangażowana i zmobilizowana do walki. Przeżywamy też chwilę grozy, bo o mały włos kontuzji nie nabawił się nasz kapitan Michał Kubiak, ale na szczęście wszystko dobrze się kończy i wygrywamy pewnie 25:16. Czwarty i piąty set wyglądają podobnie – nasza drużyna dominuje na boisku niemal od początku do końca, ale trzeba przyznać, że rywale stawiają silny opór. To spotkanie możemy śmiało zaliczyć do najtrudniejszych w tym turnieju. Na szczęście kończy się ono naszą wygraną i wynikiem 3:2 (26:28, 20:25, 25:16, 25:17, 15:10).

Na koniec tego etapu – Wenezuela. Przeciwnik teoretycznie słabszy, ale taki, który niezależnie od wszystkiego też chce wygrać to spotkanie. Dla nas stawka meczu ogromna – upragniony awans do tegorocznych igrzysk olimpijskich. Świadomi wagi tego spotkania, Polacy od początku grają mocno, zdecydowanie i skutecznie. Dzisiaj szczególnie na boisku widoczny jest Karol Kłos, który kończy prawie wszystkie piłki w ataku i dobrze spisuje się również w pozostałych elementach gry. Chociaż Wenezuelczycy momentami stawiają nam opór, to za każdym razem w połowie seta udaje nam się odskoczyć na kilka punktów i utrzymać tę przewagę do końca. Nasza drużyna gra bardzo dobrze i wygrywa 3:0 (25:21, 25:17, 25:18). I najważniejsze: JEDZIEMY DO RIO!!


Po awansie do Rio
Charakter ostatnich dwóch spotkań turnieju kwalifikacyjnego jest zupełnie inny niż wszystkich poprzednich meczów. Trener Antiga daje odpocząć najbardziej wyeksploatowanym zawodnikom i wpuszcza na boisko teoretycznie drugą szóstkę – ale też ciężko mówić o nich w ten sposób, po tym, co zobaczyliśmy podczas meczu z Francją. Swoje umiejętności mogą tym razem w pełni zaprezentować Dawid Konarski, Rafał Buszek, czy młodziutki Artur Szalpuk. W grze naszych siatkarzy widać pewnego rodzaju rozluźnienie i zwyczajną chęć rozegrania dobrych meczów, bez konieczności walki o przetrwanie. Niemniej jednak, pamiętajmy, że na igrzyska pojedzie nie 14 a 12 zawodników, więc zapewne dla tych, którzy walczą o pozostanie w składzie, są to mecze niemal na wagę awansu olimpijskiego. Ostatecznie Polakom nie udaje się wygrać z Iranem – mimo że ostatni set był naprawdę niesamowicie wyrównany, a na boisku pojawili się na chwilę Michał Kubiak i Bartosz Kurek. Mecz kończy się wynikiem 1:3 (20:25, 18:25, 25:20, 32:34). Z Australią idzie nam już znacznie lepiej – pokonujemy przeciwnika 3:0 (25:21, 25:15, 27:25) i tym samym wysyłamy Kanadę na igrzyska olimpijskie, za co chłopaki są nam chyba bardzo wdzięczni ;). Na koniec dodam jeszcze, że Polacy zajęli pierwsze miejsce na turnieju w Tokio, a na igrzyska oprócz naszej reprezentacji zakwalifikowali się także Iran, Francja i wcześniej wspomniana Kanada. Wszystkim należą się gratulacje i... do zobaczenia w Brazylii!

Gdzie dalej?
Po osiągnięciu celu założonego na wyjazd do Japonii, nasza drużyna wraca do Polski, żeby przygotowywać się do Ligi Światowej, która rusza już w czerwcu. Pierwsze spotkania odbędą się w Łodzi i do tego tematu na pewno tutaj powrócę - już nie mogę doczekać się kolejnych emocji w biało-czerwonych barwach. Na koniec trzeba jeszcze podkreślić, że swoją reprezentacyjną karierę zakończył dzisiaj Piotr Gacek, który rozegrał, w mojej ocenie, rewelacyjny mecz! Po nim zarówno kibice jak i koledzy z boiska piękne mu za cały wysiłek i wspólną pracę podziękowali. Volley Traveller również dziękuję i na pamiątkę wkleja zdjęcie zrobione po jednym z meczów we Wrocławiu. Dziękujemy za wszystko Panie Piotrze i powodzenia na dalszej sportowej i niesportowej życiowej drodze :)!



Może zajrzysz też tu

0 komentarze

Flickr Images