Japonia: przystanek Kanada i przystanek Francja

W sobotę rozpoczął się wyczekiwany już chyba od stycznia i jednocześnie spędzający wielu ludziom sen z oczu, turniej kwalifikacyjny do Igrz...

W sobotę rozpoczął się wyczekiwany już chyba od stycznia i jednocześnie spędzający wielu ludziom sen z oczu, turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro 2016. Na szczęście nasi kibice po pierwszych dwóch spotkaniach mogą mieć powody do zadowolenia, ponieważ Polska wyszła z nich zwycięsko. Na otwarcie turnieju pokonaliśmy w tie breaku Kanadę i Francję!


Zgodnie z pierwotnym planem, dzisiaj na stronie miał pojawić się tekst o filmie „Drużyna”. Niemniej jednak (nieważne jak dobry jest to film), jak zawsze okazało się, że to życie pisze najciekawsze scenariusze. A już szczególnie po tym, co mogliśmy oglądać w Japonii dzisiaj, nie sposób było pozostawić ten temat nieruszonym. Dlatego też do filmu na pewno wrócimy, a tymczasem udajemy się w podróż do Tokio, i tam na spotkanie z kulturą i muskulaturą Kanady i Francji. Serdecznie zapraszam!

Przystanek Kanada 3:2 (25:18, 17:25, 25:21, 18:25, 15:9)
Pierwszy mecz nigdy nie jest łatwy. Nie do końca wiadomo, czego możemy spodziewać się zarówno po naszej drużynie, jak i po przeciwniku. Pierwszy mecz też niejako ustawia nam cały turniej – jeśli przegramy, to maleją nie tylko szansę na możliwie najlepszy ostateczny wynik w rozgrywkach, ale i pewność siebie. Dlatego wszyscy byliśmy przed tym spotkaniem nieco spięci. Kanadyjczycy też nie przyjechali do Japonii tylko po to, żeby zjeść prawdziwe sushi, więc nie zamierzali odpuścić. I tak każdy punkt trzeba było zdobywać z pełnym zaangażowaniem i koncentracją. To wszystko było widoczne w naszej grze – o solidnym przygotowaniu do turnieju świadczyły choćby ataki Bartka Kurka czy Michała Kubiaka; całkiem niezły powrót na boisko po kontuzji zaliczył również Mateusz Mika. Pierwszy set pierwszego meczu – wygrany. Druga partia rozpoczęła się źle. Na tyle źle, że na pierwszą przerwę techniczną schodziliśmy przegrywając... 1:8. Kanada dalej grała z taką samą zaciętością i skutecznością jak i w secie pierwszym, my natomiast mieliśmy spory przestój i nawet dobra zmiana, jaką dał naszej drużynie Dawid Konarski, nie była w stanie wpłynąć na pozytywny wynik w końcówce tej partii.



W trzecim secie wróciliśmy do gry. Na boisku bardzo dobrze prezentował się Bartek Kurek – który zresztą w całym meczu zdobył 21 punktów. Nareszcie do głosu doszedł na środku Mateusz Bieniek, no i w końcu przyszedł czas, żeby postawić skuteczny blok! Tę część meczu atakiem po bloku zakończył Mateusz Mika, a tablica pokazała wynik 25:21. Pierwsza połowa czwartego seta wyglądała zupełnie przyzwoicie i do pewnego momentu mogliśmy mieć nadzieję na zakończenie spotkania wynikiem 3:1 dla Polski. Niestety, w nasze szeregi znów wkradł się zastój, do tego popełniliśmy o kilka błędów za dużo, i to Kanadyjczycy opuszczali parkiet z uśmiechem na twarzy. Wszystko miało rozegrać się dopiero w tie breaku. I faktycznie się rozegrało, a nawet "wyzagrywało", bo myślę, że śmiało możemy powiedzieć, że ostatnią partię wygraliśmy właśnie dzięki znakomitej zagrywce. Zaczęło się od całej serii posłanej na stronę Kanady przez Mateusza Bieńka, potem swoją cegiełkę w tej kwestii dołożył też Bartek Kurek i Mateusz Mika. To co potrafi pokazał w tym secie nasz kapitan Michał Kubiak, który punkty zdobywał nie tylko silnym uderzeniem, ale też sprytem i techniką. Tie break zakończył się wynikiem 15:9, a my wszyscy mogliśmy głęboko odetchnąć i z dobrymi humorami rozpocząć weekend :).

Przystanek Francja 2:3  (25:22, 25:13, 29:31, 17:25, 12:15) 
Jeśli pierwszy mecz można było nazwać ciężkim i emocjonującym, to na drugie spotkanie brakuje już epitetów. Nie wiedzieć dlaczego, z Francuzami gra nam się wyjątkowo niewygodnie. Osobiście mam wrażenie, że dużo łatwiej poruszamy się po boisku, gdy po drugiej stronie siatki stoi zespół Rosji czy choćby Brazylii. Z Francją zawsze jest trudno i tak też było tym razem. Nawet bardzo trudno, bo przez pierwsze dwa sety znajdowaliśmy się w swoistej niemocy i letargu. Sytuację ratował nam swoimi atakami i serwisami Bartosz Kurek, nieźle zaprezentował się też Marcin Możdżonek, ale przypuszczam, że spora część kibiców po dwóch pierwszych setach wyłączyła swoje odbiorniki i w nienajlepszych humorach poszła celebrować niedzielę. Ich strata, bo prawdziwy mecz rozpoczął się dopiero w trzeciej partii.


Wtedy właśnie swój koncert na boisku zaczęli grać zmiennicy, na których Stephane Antiga postanowił postawić w tym meczu. Wszystkie ataki kończył Dawid Konarski, w bloku błysnął Artur Szalpuk, a na koniec seta z pomocą kolegom przyszedł Michał Kubiak. Francja mogla wygrać mecz 3:0, ale przegrała trzeciego seta 29:31. Potem szło jak po maśle. Znakomitą passę kontynuował Dawid Konarski, który tym samym udowodnił wszystkim malkontentom, że trener nie zabrał go na turniej dla ozdoby. Z Francuzów jakby zeszło powietrze. Za sprawą naszej dobrej gdy, ale również przez dekoncentrację popełniali coraz więcej błędów w zagrywce i ataku, coraz częściej padali też ofiarą naszego bloku, o czym chyba najboleśniej przekonał się Earvin N'Gapeth. Gdy doprowadziliśmy do tie breaka, nikt już chyba nie wyobrażał sobie innego scenariusza jak tylko wygranej. Optymistyczną wersję wydarzeń potwierdzili swoją grą m. in. Karol Kłos, Dawid Konarski, ale też Fabian Drzyzga i Michał Kubiak. Wygraliśmy 15:12, a Francuzi chyba do samego końca nie wierzyli, w to co się stało w tym meczu.

Dokąd teraz?
W poniedziałek mamy dzień odpoczynku, a potem ruszamy na kolejne wycieczki w ramach turnieju kwalifikacyjnego w Tokio. Tym razem udamy się na spotkanie kolejno z Japonią, Chinami i Wenezuelą, więc teoretycznie powinno być łatwiej, ale! Z Kanadą też powinniśmy wygrać bez większych problemów, a Francja miała nas rozjechać 3:0, i tak się nie stało. Dlatego nie zakładajmy niczego z góry, tylko nastawmy się na ciężkie i pełne emocji widowiska, bo tutaj każdy będzie walczył do końca o udział w igrzyskach olimpijskich. Polscy kibice śpiewają na hali w Japonii „gramy u siebie” i obyśmy tak właśnie grali. Natomiast cała reszta kibiców niech ściska kciuki przed telewizorami, a my spotykamy się już wkrótce na kolejnych egzotycznych podróżach na Volley Travellerze :).

fot. Kasia Kwiecień www.babeczkinawybiegu.pl


Może zajrzysz też tu

0 komentarze

Flickr Images